niedziela, 25 lutego 2007

Więcej niż "szóstka"

Pomyślałem sobie o trafieniu "szóstki" w Lotto, do której możnaby Cię porównać. Możnaby... Uważam jednak, że szczęście jakie mnie spotkało, a którym Ty jesteś jest zdecydowanie większe. Dlatego też porównanie to traci swój sens. Trafniejszym byłoby porównać Cię do trafienia "szóstki" w Lotto, bez wysyłania kuponu :-) Kuponu, który nie wiadomo skąd wpadł w nasze ręce. Myślę, że jeszcze nikogo na świecie nie spotkało takie szczęście. Nikt też nie ma tak wspaniałej kobiety. Nikt... Tylko ja. Kocham Cię bardziej niż kiedykolwiek. Całuję :-*

wtorek, 13 lutego 2007

Zaległości

Przedostatni dzień stycznia. Zima nadrabia zaległości. Na szczęście nie przeszkodziła nam w wyjeździe do poznańskiego ZOO, dokładnie w rok po naszym pierwszym spotkaniu. Po raz kolejny spóźniłem się, przez co nie mieliśmy zbyt wiele czasu na spokojny spacer po ogrodzie zoologicznym. Trzymając się ubiegłorocznego scenariusza udaliśmy się następnie do „SPHINX’a”, gdzie zjedliśmy pyszny obiadek. Anetka delektowała się grzanym winem, które od tego czasu stało się naszym ulubionym trunkiem. Poniedziałek był pierwszym dniem, pierwszego, czterodniowego pobytu na Gronowej. Po raz kolejny zobaczyliśmy się w następny poniedziałek. Tym razem zostałem o jeden dzień dłużej.

Czwartek, 25 stycznia – urodziny Anetki. Zaczęło się od życzeń, jakie mojej ukochanej złożyli Tluśkawek, Foczka, Tweety no i ja :-) Wieczorem wypiliśmy po lampce szampana, skosztowaliśmy torta, a jubilatka zdmuchnęła 23 świeczki.

Grudzień natomiast zaczął się od niespodziewanej (dla Anetki) wizyty w Mikołajki. Spotkaliśmy się również w sobotę przed Wigilią. Podzieliłem się opłatkiem z Anetką, jej babcią, mamą, tatą i bratem. W drugi dzień Bożego Narodzenia moja ukochana przyjechała do mnie. Pierwszego wspólnego Sylwestra spędziliśmy w domu wraz z moją mamą, babcią i siostrzeńcami. Nowy Rok przywitaliśmy na balkonie obserwując ozdobione sztucznymi ogniami niebo i życząc sobie wszystkiego dobrego. Nie zabrakło szampana, którego duża część wyleciała w formie piany poza balkon. Przez chwilę poczułem się jak zwycięzca wyścigu Formuły 1. Jeszcze tego samego dnia musieliśmy się „rozstać”. Następne spotkanie, o którym pisałem na początku miało miejsce 15 stycznia.